wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział I

EARLIER...

*Sara*

Stałam tam, tuż przy drzwiach.
Przed oczami miałam zimne, surowe drewno i mosiężną klamkę. Stopy marzły mi na zimnej posadzce; wcześniej zdjęłam buty, by nie narobić żadnego, nawet najlżejszego hałasu. Nieśmiali ludzie już tak mają.
Zapukałam cicho w drzwi i weszłam do gabinetu Gregora.
- Sara, jestem trochę zajęty.. No ale jeżeli to coś ważnego, mów. - powiedział spokojnie.
- Chcę pojechać do Willingen, na konkurs skoków. - oznajmiłam cicho.
- Jasne! Zapłacę. Wreszcie zaczęłaś czymś się interesować. - zapewnił mnie wujek radosnym tonem.


LATER...


*Sara*

Pięć dni później byłam w hotelu niedaleko skoczni w Willingen. Po rozpakowaniu walizki udałam się na przechadzkę po okolicy.

Kiedy wyszłam, moje policzki owiał chłodny, mroźny wiatr. Widać było i czuć, że to środek styczniowej zimy. Po krótkim spacerze skierowałam się w stronę skoczni. Do konkursu skoków pozostało dziesięć minut. Aparat - nowoczesny i drogi - zwisał na pasku z mojej szyi i podskakiwał w rytm szybkich kroków.

*Andreas*

Ladies and gentlemen, please welcome... team Germany!

Głos spikera zapowiadającego nasze wejście wywołał wśród tłumu prawdziwą wrzawę. Z naciskiem na okrzyki ze strony ladies.
- Czy mi się tylko wydawało... - zaczął Andreas Wank, mój najlepszy przyjaciel z drużyny. - Nie, ta dziewczyna naprawdę zemdlała... I jeszcze ta, a może też tamta?
- Idiota! - mruknąłem, wciąż ze szczerym uśmiechem na ustach, mimo że chętnie bym mu przywalił.
- Nic nie poradzisz na to, że te panny szaleją widząc twoje niebieskie oczęta - stwierdził Wank.
- Serio? Powiedziałeś "oczęta"? Skąd u ciebie takie słownictwo? - spytałem, bo na co dzień jego zasób słownictwa był bardzo ubogi i przeważały w nim wyrazy typu: browar i laski.

Tego szalonego dnia zdążyłem oddać dwa skoki, z których ani jeden nie był w pełni taki, na jaki mnie stać. Powód był prosty i dobrze mi znany - rozkojarzyła mnie dziewczyna z trybun. Na oko w moim wieku, robiła zdjęcia. Mroźny wiatr rozwiewał jej brązowe włosy i czerwienił policzki - co nie dało się ukryć, było bardzo słodkie. Miałem ochotę oddać jej całe swoje ubranie - wyglądała na nieźle zmarzniętą.

2 komentarze:

  1. Opowieść ciekawa i szablon przepiękny *o* Wykonujesz może szablony na zamówienie, daj proszę znać na : Disapointt na gliterach. A jeszcze wracając do opowieści to w miarę tajemnicza co lubię i czekam na dalszy rozwój akcji : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie piszesz. Jednak radziłabym pisać Ci troszkę dłuższe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń

Wyżsi Rangą